Katalog Blogów patrzy i widzi: czerwca 2010

miejscówki cz.5 Spływ kajakiem rzeką Ardech'e

Jeżeli mamy dość tłumu turystów, męczy nas upał i słońce, a najchętniej relaksowalibyśmy się w cieniu z pewnością nie powinniśmy wybierać się na spływ kajakiem doliną rzeki Ardech'e. Jeśli jednak zdecydujemy się podjąć to wyzwanie czeka nas wspaniały dzień, pełen emocji i niezapomnianych przeżyć, dzień który będziemy wspominać jeszcze długo po urlopie. 

Można zaplanować od krótkiej - zaledwie 8 kilometrowej trasy, aż po "wyprawę" na 3 dni (ok 60 km). Osobiście polecam trasę 32 km w jeden dzień - trzeba się nawiosłować, ale warto. 
Należy wstać na tyle wcześnie żeby przed godziną 10-tą zameldować się w jednej z wypożyczalni kajaków. - później nie dostaniemy sprzętu na dłuższą trasę. Trzeba również pozostawić "w domu" dzieci do lat 7 - to nie jest dla nich rozrywka. Większość miejsc z kajakami znajduje się w miejscowości Vallon Pont s'Arc - skąd rozpoczynamy naszą zabawę. Procedura wygląda jak zawsze - auto zostawiamy pod wypożyczalnią,  podpisujemy "oświadczenie" wskazując kogo zawiadomić w razie ....,  na koniec płacimy ok. 30 euro za osobę. Potem beczka na rzeczy, kapok i busem do rzeki - tam bierzemy kajak, wiosła i na wodę. Początki są dość niewinne - dolina rzeki nie jest głęboka, woda płynie spokojnie - mamy czas oswoić się z kajakiem i wodą. Ale już po niedługim czasie czeka na nas pierwsza "niespodzianka" - jedna z wielu jakie będą na trasie. Bystrza - bo o nich mowa - będziemy spotykać średnio co kilka kilometrów Zwykle możemy się do nich przygotować odpowiednio wcześnie - ostrzegają nas np. grupki kajakarzy wypatrujących najlepszej trasy na pokonanie przeszkody. Czasem jest to tylko szum wzburzonej wody, ale może to być również widok - gdzieś za zakrętem -  kajaka w pionie, gwałtownie wyskakującego ponad wodę.

 Niewątpliwą zaletą kajaków jest ich odporność na zniszczenie - warto o tym pamiętać i dbać bardziej o siebie niż o sprzęt. Przy pewnej wprawie skończy się na otarciach o skały, ale dość częste są wywrotki, zderzenia itp niesympatyczne przygody. Woda bywa głęboka, dość szybka ale największym zagrożeniem są wystające z wody kamienienie i skały. Zdarza się, że w najtrudniejszych miejscach spotkamy "sapie-pompie" czyli strażaków, którzy brodząc w wodzie wyławiają turystów udzielając im - w razie potrzeby - pierwszej pomocy. Małe są szanse, że sfotografujemy takie emocjonujące momenty - radzę sprzęt foto/video trzymać zamknięty w beczce. Jednak, na pewno spotkamy fotografa, który zrobi nam zdjęcie jak walczymy wśród piany i kamiennych głazów. Zdjęcie to będziemy mogli kupić na mecie spływu za ok. 10 euro (format A5).

Zwykle po kilku metrach woda się uspokaja pozwalając nam napawać  się widokami kanionu, a niewątpliwie jest co oglądać. Jedną z pierwszych atrakcji jest mijany na początku trasy to skalny most -  Le Pont d'Arc, pod którym będziemy przepływać (foto na początku tekstu). Dalej praktycznie za każdym zakrętem rzeki będą nas uwodziły wspaniałe widoki.  Wątpliwej jakości "atrakcją" jest camping nudystów, którzy lubują się prezentowaniu swych  sylwetek. Niestety - z racji tego, że najwyraźniej nudystą może zostać wyłącznie osoba, którą ukończyła 65 lat - warto trzymać się przeciwległego brzegu i skupić wzrok na skalnej skoczni i efektownych skokach.


Trasa nie jest specjalnie wymagająca, ale 32 km to jest trochę wiosłowania - im wcześniej wyruszymy tym spokojniej możemy płynąć.  W wypożyczalni mamy podaną godzinę dopłynięcia i dostajemy mapkę trasy z zaznaczonymi punktami orientacyjnymi. Na mecie pozostaje nam - wśród dziesiątek kajaków - odnaleźć "naszą" wypożyczalnie, oddajemy sprzęt i czekamy na transport, który zawiezie nas do samochodu.

miejscówki cz.4 Avignon

Avignon zwiedzają chyba wszyscy, których kroki przywiodły w te okolice, włącznie z małą gromadką papieży, którzy zagościli tam na dłużej.  I nie ma się czemu dziwić, miejscowość urocza, z typowo francuskim centrum, gdzie gorący klimat łagodzi bliskość rzeki. Pełnym kawiarenek i restauracji, z wystawionymi na plac stolikami oraz przepiękną, piętrową, utrzymaną w XIX-to wiecznym stylu karuzelą. Miasto od lat ściągało do siebie środowiska artystyczne, dziś można przechadzać się po licznych galeryjkach. Do Avignonu przybywają tysiące turystów na letni festiwal teatrów. Zatłoczone w tym czasie miasto żyje ulicznymi widowiskami, muzyką na żywo, kolorowymi plakatami zapraszającymi na spektakle i różnorodnością narodowości mieszających się z tutejszymi. Głównym punktem najczęściej zwiedzanym przez turystów, obok słynnego niedokończonego mostu jest oczywiście pałac papieski.
Centrum Avignon'u jest otoczone wysokimi murami, niełatwo było kiedyś dostać się nieproszonym do środka, a teraz ciężko zaparkować. Dziś bramy są otwarte i spokojnie można włóczyć się po labiryncie wąskich uliczek. Urokliwa stara część miasta, ze swoimi zabytkami, pasażami handlowymi, kawiarniami i kamieniczkami kontrastuje z nową mało wysmakowaną zabudową HLM'ów - czyli po naszemu blokowisk. Jeżeli wybieracie się do tego przyjemnego zakątka samochodem odradzam parkowanie w centrum miasta lub w podziemnym parkingu w centrum, drogo i ciężko znaleźć miejsce.epiej zostawić pojazd za wcześniej wspomnianymi murami i przespacerować się do centrum na piechotę wdychając z bliska tutejszą atmosferę. 
Po zaliczeniu głównych atrakcji, kiedy czujemy przebyte kilometry, gorąc popołudnia i wypity pastis, warto skierować swe kroki do ogrodów papieskich położonych powyżej pałacu. Znajdziemy tam cień, chłód przy fontannach i widok na Rodan. Spoglądając w stronę rzeki ,w niedalekiej perspektywie (na prawo od mostu) rozciąga się widok na winnice i miejscowość o nazwie  Villeneuve-lès-Avignon. Zwracam uwagę na - widoczny na zdjęciu obok - taras z arkadami. -  jest to miejsce warte odwiedzenia. Za kilka euro wchodzimy do wspaniałego ogrodu znajdującego się byłym opactwie. Po gwarze i  spiekocie Avignon'u znajdziemy tam ciszę, cień i spokój. Jest duża szansa, że nawet w sezonie będziemy tam jedynymi zwiedzającymi i w samotności będziemy mogli odpocząć podziwiając widok na rzekę i miasto. Więcej o ogrodzie... (fr).
 
Za wikipedią:
Awinion (fr. Avignon), miasto na południu Francji (w regionie Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże, w departamencie Vaucluse), u podnóża malowniczego wapiennego wzgórza, na lewym brzegu Rodanu, przy ujściu do niego rzeki Durance. Nad miastem góruje potężny zamek papieży (Palais des Papes). Według danych na rok 1990 gminę zamieszkiwało 86 939 osób, a gęstość zaludnienia wynosiła 1,342 osoby/km² (wśród 963 gmin regionu Prowansja-Alpy-W. Lazurowe Avignon plasuje się na 5. miejscu pod względem liczby ludności, natomiast pod względem powierzchni na miejscu 100.) Sam zespół miejski zamieszkuje ok. 155 tys. osób. Miasto jest dużym centrum kulturalnym i turystycznym. Corocznie od 1947 roku w Awinionie odbywa się znany festiwal teatralny (Festival d'Avignon). Więcej ...









   

miejscówki cz.3 Mont Ventoux

Trudno go nie zauważyć! Zwiedzając Prowansję, od wzgórz Ardeche po Camarque, towarzyszy dominując na horyzoncie jak swego rodzaju drogowskaz. Czasami w chmurach, lecz najczęściej świecąc wapienną łysiną,  podobną do ośnieżonego szczytu.
Jak to z górami bywa - wchodzi się na nie głównie dlatego, że są, a "wietrzna góra" była dla nas wciąż niezdobyta. Dlaczego? Obrosła swoistą legendą jako szczyt, na którym paru znajomych - "atakujących szczyt", miał przygody z samochodem - najczęściej było to zagotowanie się wody w chłodnicy. To swego rodzaju memento oraz natłok innych atrakcji sprawił, że dopiero niedawno wybraliśmy się na "olbrzyma". Do dziś nie wiem dlaczego rodzinie nie podobał się mój pomysł wjechania na rowerach, na ten prawie dwutysięcznik.

Może odpowiedź kryła się w dziwnie wykrzywionych twarzach rowerzystów, mijanych na drodze na szczyt. Niespieszne tempo jazdy naszego samochodu wynikało nie tyle ze stromizny podjazdu, co z chęci podziwiania wspaniałych widoków (warto korzystać z punktów widokowych). Po drodze, na wysokości ponad 1400 m n.p.m mijamy zjazd do niedalekiego ośrodka narciarskiego - Mont Serein. W lecie, oprócz kilku knajpek i przejażdżki  na koniach nie ma tam żadnych atrakcji, coś jak  Zieleniec w lecie. Jedziemy jeszcze kilka kilometrów, znikają drzewa, czasami pojawiają się owce i coraz bliższa wieża telewizyjna na szczycie.  Odradzam wjeżdżanie na samą górę - korzystając z parkingu poniżej unikniemy atrakcji przeciskania się na wąskiej drodze, miedzy fatalnie zaparkowanymi autami, czy szukania wolnego miejsca na parkingu (ech ci turyści!).
Dopiero będąc na szczycie wiemy jak ważne było zaplanowanie tej wycieczki w dzień najlepszej widoczność (niewątpliwie brak mistrala jest również istotny). Widoki są oszałamiające - z jednej strony Alpy, na północy Ardeche i masyw centralny, po lewej błyszczący jak srebro Rodan i lśnienie morza śródziemnego. Ależ ta Francja górzysta - nie ma kawałka równego pola! Temperatura (ok. 18 st. C.) pozwala na dłuższe przebywanie na szczycie.

Za Wikipedią:
Mont Ventoux (czytaj: wątú; 1912 m n.p.m., w innych źródłach 1909 m n.p.m.). Najwyższy szczyt grupy górskiej Baronnies we francuskich Prealpach Południowych, ok. 35 km na wsch. od Orange, we francuskim departamencie Vaucluse. W języku oksytańskim (prowansalskim) góra nazywana była "Ventor" lub "Ventour". Nazwa ta nawiązuje do preceltyckiego rdzenia went (późn. mont - góra) i obecna forma ventoux (franc.: wietrzny) jest językowo niczym nieuzasadnioną reinterpretacją. Popularnie znany jest pod nazwą „Géant de Provence” (franc.: Olbrzym Prowansji). Więcej ...

miejscówki cz.2 lavendowa feta w Valréas

Lipiec, sierpień na południu to nie tylko miesiące najwyższych temperatur, ale i czas regionalnych imprez typu Fête. IMO warto w tym czasie rozglądać się po okolicy tej bliższej i dalszej w poszukiwaniu takich regionalnych atrakcji. Jedną z metod jest czytanie tablic ogłoszeniowych - znajdujących się zwykle w centrum nawet największej dziury - gdzieś pomiędzy la Post, a  marché.  Niekiedy są to spektakularne imprezy z tysiącami turystów np. Sto byków w Beaucaire (jest tp moja ulubiona Feta i poświęcej jej osobny opis), albo mniejsze jak Festival Lavendy w Valréas. Zwykle odbywa się on na poczatku sierpnia - pod koniec zbiorów lavendy - wtedy gdy pola tracą swój fioletowy kolor, a transportowana lavenda na wiele godzin zostawia swój zapach na drogach. 

Imprezę otwiera bardzo intensywne spryskanie wodą lawędową długiego szpaleru widzów, dzieci z koszami lavendowych bukiecików oraz wniesienie proporca. "zbiorów lawendy".  Potem możemy podziwiać regionalne zespoły muzyczne, orkiestry, pokazy manżeretek (były polki :)). Ważnym elementem są ciągnięte, przez małe traktorki (często marki Lamborghini), platformy - kolorowo przystrojone, obsadzone przez dzieci. Reprezentują one różne kraje i/lub święta. Platforma polska przystrojona była a'la krakowiacy na wigilię z dużym napisem "wesołej wielkanocy" ;).

Wszystko świeci, błyska i gra (najczęściej w rytm werbla), dookoła karuzele, strzelnice i stoiska z chichi - zabawa trwa do północy. 

Za wikipedią: 
Valréas to miejscowość i gmina we Francji, w regionie Prowansja-Alpy-Wybrzeże Lazurowe, w departamencie Vaucluse.
Mapy i zdjęcia satelitarne: 44°23'N 4°59'E











miejscówki cz.1 Pont du Gard


Całkiem interesująca miejscówka (dla wielbicieli kamieni i turystów). Pomimo, że nim nie jestem, akwedukt to obowiązkowe miejsce naszych corocznych odwiedzin.
Podobno jedyny trzypoziomowy akwedukt we Francji. Dostępny jest z obu stron rzeki, z coraz bogatszą infrastrukturą turystyczną sklepy, galeria, restauracje  i parkingi (tylko od strony Remoulins  parking jest płatny). Samo wejście jest free. Zainteresowani historią na pewno znajdą wiele miejsc gdzie opisuję się ten obiekt np tu: http://www.pontdugard.fr.

Sądzę jednak, że dużo ciekawszą wersją spojrzenia na Pont du Gard i zwiedzenia okolicy będzie jednodniowy spływ kajakowy rzeką Gard.

Spływ rzeką Gard jest wybitni lajtowy - rzeka łagodna, nie za szybka, bez drastycznych przełomów, niespodziewanych nudystycznch campingów i masy turystów - w sam raz do miłej wycieczki z dzieckiem.

Wypożyczalnie znajdziemy w Remoulins pod mostem na rzece Gard (od strony miasta). Jak większość jednodniowych spływów i ten warto zacząć nie później niż o godzinie dziesiątej. Koszt to ok 15 euro za osobę. Para dorosłych i dziecko mieści się na jednym kajaku. Auto zostawiamy na parkingu wypożyczalni i busikiem jedziemy ok godziny do miejsca startu. Pobieramy sprzęt, zamykamy co cenniejsze rzeczy w beczce i w drogę. Przed nami kilka godzin na wodzie i w jej okolicy.

Główna atrakcją spływu jest akwedukt ale na trasie na pewno znajdziemy wiele uroczych i interesujący miejsc. Przerwę na obiad i sjestę warto zorganizować na brzegu nieco powyżej Pont du Gard - mamy wtedy zapewniony: spokój, ciszę, cień i piękny widok na akwedukt. Jeżeli ktoś ma ochotę na skoki do wody (przed posiłkiem - nigdy po) - to doskonałym miejscem do tego jest przęsło akweduktu, gdzie zorganizowane jest nieformalne kąpielisko.


Dalej przed nami rozszerzająca się dolina rzeki, rozlewiska i zwalniający prąd rzeki. Od "mety" dzieli nas jaz w Remoulins, na którego brzegach miejscowi moją plażę i kąpielisko. Przenosimy kajak nad jazem i dopływając pod most kończymy naszą wycieczkę.

Za wikipedią:
Akwedukt Pont du Gard - to zachowany w dolinie rzeki Gard odcinek zbudowanego przez Rzymian akweduktu prowadzącego wodę ze źródeł w Uzès do Nîmes. Akwedukt został po wschodniej stronie Masywu Centralnego. Budowla o łącznej długości około 50 km i całkowitym spadku 17 m składała się z szeregu tuneli i mostów wzniesionych z bloków kamiennych bez użycia zaprawy. Akwedukt został zbudowany w latach 26 p.n.e. - 16 p.n.e. na polecenie Agrypy (na moście zachowała się inskrypcja z 19 p.n.e. poświęcona Agrypie). Więcej...